Portret artysty prowokatora

Jeśli niewiele wiecie o twórcy "Hustler White" czy "The Raspberry Reich", a chcielibyście się dowiedzieć, to "Orędownik gejowa" spełni Wasze oczekiwania.
Bohaterem francuskiego dokumentu "Orędownik gejowa" jest Bruce La Bruce – osoba uchodząca w niektórych kręgach za filmowego reżysera lub nawet artystę. Osobiście nie mam o nim  najlepszego zdania. Zawsze widziałem w nim raczej pornografa, który nie chce się przyznać do tego, co robi, i wszystkim, łącznie z sobą samym, wmawia, że jest kimś więcej niż w rzeczywistości. Dlatego też z chęcią obejrzałem film z nadzieją na konfrontację tego, co o nim wiedziałem, z tym, co twórcy dokumentu postanowili ukazać.

Muszę przyznać, że dokument mocno mnie zaskoczył. Zobaczyłem LaBruce'a w zupełnie nowym świetle. Poznałem jego awangardowe, nietuzinkowe oblicze udowadniające, że był artystą intrygującym. No właśnie – był. Wszystkie najciekawsze materiały zamieszczone w "Orędowniku gejowa" są stare, z przełomu lat 80. i 90. Bruce LaBruce robił wtedy na poły amatorskie programy i filmy, przez które przebijała młodzieńcza naiwność i ślepota na jakiekolwiek granice. LaBruce stawiał się w roli nie tyle orędownika gejowa, co rewolucjonisty, który występował przeciwko normalizacji środowiska gejowskiego, równania do drobnomieszczańskiego wzorca rodziny nuklearnej. Jego ówczesny punkt widzenia przypadł mi do gustu i żałuję, że z czasem to, co kiedyś było żywą wiarą, stało się tylko kostiumem. LaBruce w średnim wieku nie jest już bojownikiem, on się jedynie za bojownika przebiera. I choć może warsztatowo stał się lepszy, to zatracił ognistą pasję. W ten sposób paradoksalnie "Orędownik gejowa" jest dość smutnym dokumentem. Ustatkowując się, LaBruce nie dokonał bowiem skoku jakościowego, jaki wykonał na przykład John Waters (pojawiający się w dokumencie), przechodząc z kina niezależnego do mainstreamu. Dlatego wygląda trochę jak smutny clown z cyrku, który dawno odjechał i zostawił go na poboczu.

Technicznie "Orędownik gejowa" jest dokładnie taki, jak jego bohater. Wszystko tu ma charakter powierzchowny. Twórcy nie "wgryźli" się ani w osobę LaBruce'a, ani w środowisko czy zjawiska, jakie sobą reprezentuje. A jest o czym opowiadać! Pozostała więc interesująca wydmuszka, której bliżej do podręcznika uzupełniającego luki w wiedzy podstawowej niż wnikliwej lektury zadającej kluczowe pytania i rozkładającej osobowość bohatera na czynniki pierwsze. Jeśli niewiele wiecie o twórcy "Hustler White" czy "The Raspberry Reich", a chcielibyście się dowiedzieć, to "Orędownik gejowa" spełni Wasze oczekiwania.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones